niedziela, 28 września 2014

First Chapter

Nie wierzę w miłość. Nie wierzę w to, że istnieje coś takiego. Życie nauczyło mnie, że to tylko złudzenie. Nikt nie obdaruje Cię tym uczuciem, prawdziwie, szczerze. Nigdy.

Dwudziestoletnia drobna brunetka. Nie wyróżniam się jakoś bardzo spomiędzy innych dziewczyn. Dobrze, czasem trzeba pozostać niezauważalną. Czasem. Bo innym razem trzeba zabić swoim blaskiem.
Mimo młodego wieku dużo już w życiu przeszłam. Nauczyłam się, że miłość nie istnieje, a seksualność jest tylko darem który możemy wykorzystać do osiągnięcia swojego celu.
Od dwóch lat pracowałam dla Harry'ego. Moim zadaniem było uwodzenie i niszczenie ludziom życia. Ich pozornego szczęścia. Czy miałam wyrzuty sumienia? Nie. Bo jak wspominałam według mnie miłość nie istnieje.
Owszem, ludziom się wydaje, że znaleźli tą swoją drugą połówkę i będą szczęśliwi do końca swoich dni. Ale tutaj właśnie zaczyna sie moja rola. Skoro uda mi sie nakłonić jedną ze stron do zdrady to czy nie potwierdza to mojej teorii o nieprawdziwości miłości? Potwierdza. Całkowicie i niezaprzeczalnie. To nie była miłość tylko coś co próbowali sobie wmówić.

W poniedziałek o ósmej rano pojawiłam się w gabinecie Harry'ego. Zostałam wezwana. Jakiś nagły przypadek? Chyba tak. Zaraz się przekonamy po co ściągał mnie tutaj tak rano.
Zazwyczaj moje zadanie dotyczyło ludzi sławnych. Pojawiałam się nie zauważona przez paparazzich brałam co chciałam i znikałam. Umiem doskonale wtapiać sie w tło i pokazywać swoje barwy dopiero przed pożądanym obiektem. Lata praktyk.
- Witam Cię Amber. Prawdę mówiąc nie spodziewałem sie Ciebie punktualnie.
Rzucił mi na powitanie. No ja wiem, że czasem zdarza mi się spóźniać, ale mam dużo na głowie. Nie musi mi za każdym razem tego wypominać.
- Ok, do rzeczy. Kto tym razem?
Zapytałam przyglądając się swoim paznokciom w porannym świetle. Malowałam wczoraj wieczorem prawie po ciemku. Nic się nie odbiło, dobrze zaschły, idealnie.
- Bracia Kaulitz. Kojarzysz?
Zasiadł przy biurku, a ja zmarszczyłam brwi.
- Coś mi się chyba obiło o uszy. To jak to obaj na raz? Masz jakiś konkretny plan czy iść na żywioł?
- Już Ci wszystko wyjaśniam. Wczoraj zgłosił się do mnie nowy klient. Był już nawet bliski wynajęcia płatnego mordercy. Ale to byłoby cholernie ryzykowne i trudne zabić obu Kaulitzów na raz. Chyba żaden by się nie podjął tego zadania.
W takim razie miło, że mnie chcą wpuścić w to bagno. Jestem ciekawa czym zaleźli mu tak za skórę.
Słuchałam Harry'ego dalej żeby sie tego dowiedzieć. Wiedziałam, że prędzej czy później i do tego dojdzie.
- Więc jego córka, nastolatka, śmiertelnie w nich zakochana. Kiedy dowiedziała się o posiadaniu przez starszego z nich dziewczyny podłamała się psychicznie. Czara się przelała kiedy do internetu wyciekły zdjęcia drugiego w otoczeniu jakiś półnagich kobiet w klubie. Nie zniosła faktu, że nie okazał się być takim jakiego zgrywał przed kamerą. Zabiła się, skoczyła z okna.
Uch serio, nieprzyjemna sprawa. I to wszystko w imię miłości? Czemu nie było jej dane porozmawiać przed śmiercią ze mną? Wyjaśniłabym jej, że jedyną osobą którą może pokochać i którą w zasadzie pokochać powinna jest ona sama. Miłość do innej osoby nie występuje, tyle.
- Tutaj właśnie zaczyna sie Twoja rola.
Rzucił na biurko zdjęcie babki i faceta złapanych na jakimś podziemnym parkingu. Wskazał palcem na dziewczynę.
- Ria Sommerfeld to będzie Twoja nowa zdobycz. Masz prowadzić z nią romans przynajmniej miesiąc za jego plecami. Dopiero później wszystko wyjdzie na jaw.
Jestem profesjonalistką, więc kobieta też nie stanowi dla mnie problemu. Zastanowiło mnie tylko czy według Harry'ego mam u niej szanse. Nie sądzę, żeby ten cały Kaulitz się z nią zadawał gdyby była bi.
- Wierzę, że dasz radę. Nie będzie łatwo, ale masz tam te swoje sposoby, prawda? Mógłbym wziąć faceta, ale to ma być wyjątkowo okrutne, On ma się po tym nie pozbierać. Cały świat będzie huczał o tym jaki jest beznadziejny, że jego dziewczyna pokusiła się nawet na seks z inną kobietą.
- Nie głupie. Spróbujemy.
Lubię wyzwania. Może i będzie trudniej, ale nie mam żadnych oporów. Spróbuję, najwyżej się nie uda.
- I drugi Kaulitz. On również boleśnie odczuje nasze działanie na sobie. Zajdziesz z nim w ciążę.
- No chyba Cię pojebało. Sorry, ale są jakieś granice. Seks ok, ale żadnych tak poważnych ingerencji w moje ciało. Co ja mam potem z tym dzieckiem zrobić Twoim zdaniem, hm? Po zakończeniu sprawy wyjąć z siebie i wyrzucić do kosza?
- Najpierw będziesz go szantażować, później usuniesz.  I najważniejsze nigdy Ria, Tom i Bill nie mogą zorientować się, że za ich wszystkimi nieszczęściami stoisz Ty. Staraj się by nikt nie sfotografował Twojej twarzy ani nie poznał Twojego prawdziwego nazwiska.
- Wszystko pięknie, ale na to dziecko w dalszym ciągu się nie zgadzam. Nie jestem mordercą, co Ci ono biedne winne, że mam je tak bez skrupułów zabić?
- Możesz je zachować jeśli czujesz taką potrzebę.
Zażartował. Zdenerwowałam się trochę bo ja z tak poważnych rzeczy nie żartuje, Moja praca do cholery nie jest żartem i on dobrze o tym wie.
- Znajdź inną naiwną.
Powiedziałam wstając. Podjęłam decyzję, że nie przyjmę tego zlecenia.
- Zaczekaj. Jesteś jedyną której to wszystko może się udać. Nikt nie jest w tym tak dobry jak Ty, zrozum. Klient płaci za to grubą kasę.
Przystanęłam i przeanalizowałam to na szybko. Jeśli to takie ważne...
- W porządku. Ale mam jeden warunek. Będę tylko udawać ciążę, nie zajdę naprawdę.
- Umowa stoi.
Ścisnął moją dłoń.
- Na początek bierzesz się za Rię, dopiero później uderzasz do Billa. Nie pokazujesz się Kaulitzom w żadnym wypadku na oczy. Żaden z nich nie może Cię znać, pamiętaj. Tylko Ria. Jak załatwimy sprawę z nią i Tomem zabierzemy się za dalszą część naszego planu.
Dostałam jeszcze szczegółowe informacje o niej i o tym gdzie i kiedy mogę ją spotkać. Jeszcze tego samego dnia przed samym południem natknęłam się na nią w kawiarni, Nie mam pojęcia kto i skąd wiedział, że dzisiaj przyjdzie tu wypić kawę SAMA! ale naprawdę miał nosa.
Przyjrzałam się jej jeszcze z daleka. Nawet nie brzydka, niezła dupa z niej. Może nie będę musiała zamykać oczu w łóżku.
Spojrzałam w podręczne lusterko sprawdzając jeszcze makijaż i fryzurę, a później ruszyłam do ataku.
- Przepraszam coś Ci chyba upadło.
Zwróciłam się do niej stojąc za jej plecami. Oczywiście wcześniej celowo zrzuciłam z oparcia jej krzesła jej kurtkę. Nikt tego nie zauważył, na stówę, mam wprawę. Słysząc mój głos dziewczyna odwróciła się. Najpierw spojrzała do góry na mnie, a później na ziemię. Uśmiechnęła się i podniosła kurtkę wieszając ją z powrotem na swoim miejscu.
- Rzeczywiście, dziękuję.
- Już parę razy sugerowałam im, żeby załatwili tu jakieś wieszaki.
Zaśmiałam się ciągnąc na siłę rozmowę dalej.
- Tak w ogóle jestem Amber.
Przedstawiłam się uśmiechając się serdecznie i wyciągając w jej kierunku dłoń. Widać, że była trochę zakłopotana moim zachowaniem, ale uścisnęła ją i również mi się przedstawiła. Dosiadłam się szybko do jej stolika.
- Często tutaj bywasz? Moim zdaniem mają tutaj najlepszą kawę w całym LA.
- Też tak sądzę.
Uśmiechnęła się do mnie spoglądając na mnie jakoś niepewnie. Boże, co ona taka nieśmiała? Ciężki orzech mam do zgryzienia.
Ciągnęłam rozmowę dalej, Później trochę bardziej się ożywiła, opowiedziałam jej parę rzeczy o mnie, ona mi o sobie. Jakoś poszło. Widać wcześniej blokował ją fakt, że byłam dla niej kompletnie obca. A ona jeśli już ktoś jest jej znajomy okazuje się być całkiem rozrywkową osobą i wręcz gadułą. Dobrze, nie będę musiała się mocno namęczyć. Z ciekawszych rzeczy dowiedziałam się, że jej chłopak z bratem wyjechali na tydzień do Europy, jest samiuteńka w wielkiej willi. Bosko. Będzie potrzebowała towarzystwa. Wyciągnęłam od niej numer telefonu i umówiłam się na taki babski wypad wieczorem do kina, na jakieś romansidło. Kobiety to lubią, ja nie koniecznie, ale niech jej będzie, tak dla dobra sprawy.

1 komentarz: